Uncategorized

W drodze do Równowagi

Photo: Foto_Art_Kasia Korus
Realizacja filpa Mój Mąż Maciej W.

Z uwagi na mój temperament, charakter i różne życiowe okoliczności w moim życiu brakowało równowagi. Nawet kiedy teoretycznie wiedziałam, że mi jej brakuje w ogólnym rozrachunku trochę lubiłam jej brak, mój bałagan i mój pośpiech. To wszystko dawało mi poczucie, że żyję. Nieustannie podwyższony poziom adrenaliny. Moje nastawienie na realizację celu i spora zadaniowość wspierały mój pośpiech i wielozadaniowość. Czasem bywałam z tego dumna, że jestem zaradna, że potrafię wiele zrobić jednocześnie i nie marnuję czasu. Daję sobie radę i z reguły ze wszystkim zdążę.

Nie zauważałam konsekwencji….

Kiedyś pytałam Boga o to co mam robić? Czego ode mnie chce? Bo dużo robię, daję sporo zaangażowania, a słabe owoce. Więc pytam co mam robić? Pełna buntu oczywiście. Bunt zapalczywość do szybkiego działania do otrzymywania rezultatów na tu i teraz, to moje cechy charakteru te mniej chlubne ? Te nad którymi ciągle pracuję, bo kiedy tego nie robię popychają mnie do złego, do popełniania błędów i błędnych decyzji do braku równowagi. Na to moje pełne buntu i natrętne pytanie Pan Bóg mi w ogóle nie odpowiadał. To było trochę śmieszne ale sama będąc w pokoju, gdzie wówczas pracowałam wołałam głośno w stronę Krzyża „ No i co?? Znowu milczysz?? Znowu nic nie mówisz? Skąd mam wiedzieć co mam robić? Dlaczego taki mało konkretny jesteś? Naprawdę chcesz żebym nie pracowała? Naprawdę chcesz, żeby moja rodzina cierpiała niedostatki i niewygody z wiecznym brakiem finansów? Lubisz kiedy się tak męczę? Kiedy nieco ochłonęłam z emocji łapnęłam za Pismo Święte otworzyłam przypadkowo na Ks. Koheleta… Czytam i nic nie potrafię wyczytać „mądrego” dla mnie na tamten czas. I mówię coś podobnego. „No naprawdę nie rozumiem, czemu taki nie konkretny jesteś?? Nic z tego co czytam nie rozumiem. No i w końcu przeczytałam i mocno mi wybrzmiało jedno zdanie „Lepsza jedna garść odpoczynku niż dwie garści pogoni za wiatrem” Koh. 4-7  Jak to przeczytałam to prychnęłam ze śmiechu i zdumienia jednocześnie. Coo ?? Ja mam odpoczywać? Ty chyba sobie żartujesz. Jak mam odpoczywać skoro ja nie mam pracy, bo to co mam to jakieś drobiazgi a byt materialny mojej rodziny nadal jest zagrożony! I ja mam odpoczywać? Przecież niewiele pracuje to mam pełno czasu i odpoczywam. Tak wyrzucałam Panu Bogu moje pretensje. A druga rzecz to przecież to co chcę robić to pożyteczne rzeczy, to dlaczego takie trudności i problemy z wyruszeniem. Nic z tego dalej nie rozumiałam… Więc Odłożyłam to gdzieś na bok. Nie zlekceważyłam ale odłożyłam i pomyślałam, że poczekam. Tyle już dojrzałości i rodzaju rozsądku wówczas miałam, że trzeba zaufać, oddać, robić swoje i poczekać.

Jak wspominam dziś te chwile wypełnia mnie poczucie zabawności z całej tej sytuacji. Takie zabawne wspomnienie kłótni z Panem Bogiem, gdzie wypływa moja popędliwość, napastliwość i niecierpliwość ? To elementy mojego charakteru, które często różne figle mi sprawiają ale i też często bardzo mi pomagają.

Życie się dalej toczyło…..

Nie pamiętam dziś czy ta moja buntownicza rozmowa z Bogiem była wtedy kiedy byłam już w trzeciej ciąży czy nie. Możliwe, że jeszcze nie. Ale to nie ma aż takiego znaczenia. W każdym razie chodzi o pewne bardzo trudne okoliczności w moim życiu. Otóż byłam jak wspomniałam w trzeciej ciąży, trochę nieplanowanej ale chcianej. Pełna niepewności i lęku o przyszłość, ponieważ z moimi ciążami mam przykre i trudne doświadczenia. Z drugiej strony pełna wiary, nadziei i miłości rozpoczęliśmy z mężem i dziećmi okres oczekiwania. Było nieco niepokoju o przyszłość materialną, bo dalej moja sytuacja zawodowa była niestabilna. Dalej pracowałam i szukałam stabilizacji zawodowej. Wydawało się, że jakieś rozwiązanie już  jawi się na horyzoncie. Zaczynamy się cieszyć…. Aż tu nagle bach….. zupełnie nieprzewidziana rzecz. Choroba!! Zwykła jelitówka, która ogarnęła naszą rodzinę i wykoleja wszystko. To ona zabrała z tego świata naszą nie narodzona córkę Agnieszkę w 15ym tygodniu ciąży. Infekcja, która mnie dopadła zakaziła z krwioobiegiem ciąże na skutek czego przedwcześnie utraciłam wody płodowe. Zdrowa silna córka walczyła bez wód około 2 dni i zmarła. Następnie wykonano zabieg wywołania poronienia. Mówiono mi, że lepiej i bezpieczniej dla mnie urodzić dziecko w całości. Tak się stało. Urodziłam malutką mieszczącą się na dłoni istotkę z główką, brzuszkiem, nóżkami i rączkami. Nie udało się jednak urodzić łożyska i trzeba było łyżeczkować wnętrze macicy. Przygotowano mnie do zabiegu zrobiono co trzeba i na drugi dzień wypuszczono do domu. Rozpoczęliśmy proces przygotowania pochówku naszej córki.

Moja zadaniowość, moja chęć działania i nie poddawania się, mój wojownik popchnął mnie do tego, że w następnym dniu po wyjściu ze szpitala poszłam do pracy prowadzić zajęcia. Myślałam wtedy: „żyć trzeba dalej a praca mi pomoże i mojej rodzinie i moim dzieciom, które były ze mną. Myślałam wtedy: W domu to będę tylko myśleć i generować lęk a dzieci będą go odbierały. Bardzo mi wtedy zależało na zadbaniu o poczucie bezpieczeństwa starszych chłopców. To była dobra motywacja tylko że…  

W rzeczywistości  chciałam zagłuszyć ten okropny ból po stracie dziecka. Tak działam, odkąd pamiętam. Jak coś boli to trzeba szukać pomocy i działać a nie siedzieć w miejscu. Taki mój imperatyw zadaniowy z reguły w obliczu trudności się włącza. I Cała ta historia zupełnie nie chce kończyć się w tym miejscu. W niespełna miesiąc po poronieniu dostałam silnego krwotoku. Boża Opatrzność spowodowała, że byłam akurat w przychodni i natychmiastowa reakcja personelu medycznego spowodowała, że jestem jeszcze na tym świecie i mogę się cieszyć życiem własnym z mężem i moimi dziećmi.

Wydarzenia te spowodowały wytrącenie mnie z pędu i doprowadziły do zatrzymania i skupieniu uwagi na tym co ważne i na tym co tu i teraz. Wtedy sobie przypomniałam te słowa z Ks. Koheleta, które niegdyś podczas rozmowy z Panem Bogiem przeczytałam. „lepsza jedna garść odpoczynku niż dwie garści pogoni za wiatrem”

I trochę o aborcji

Nie potrafię w tym miejscu nie wypowiedzieć się na temat  burzliwego i niezwykle raniącego mnie tematu aborcji. Tyle dziś się mówi o niej o wyborze o szacunku a go nie widać. W moim przekonaniu Życie jest życie i każde życie ma prawo żyć. Sam zabieg aborcji niesie za sobą ryzyko zdrowia i życia dla każdej kobiety. Ja nie usunęłam. Moją córkę zabrała mi choroba a dzięki Opatrzności Bożej potrafię z tym żyć pogodzona w zdrowiu psychicznym i emocjonalnym. Gdybym usunęła mój duch by umarł. Moja psychika by umarła. Umarłabym razem z moim dzieckiem. Byłabym trupem w żywym ciele o ile moje ciało by przeżyło. To tyle w kontekście zdrowia psychicznego i duchowego. W kwestii zdrowia fizycznego i jego bezpieczeństwa podczas zabiegu aborcji z medycznego punktu widzenia potrzebuję nadmienić okoliczności wydarzeń, które miały miejsce podczas powikłań, których doświadczyłam po poronieniu. Otóż jak wspominałam wyżej miałam zabieg łyżeczkowania macicy. Ten zabieg nie poszedł dobrze i zostały niewielkie resztki płodowe, które spowodowały ten feralny krwotok. Kolejna infekcja się już rozwijała. Mój Lekarz prowadzący mi później powiedział, że trudno tu mówić o błędzie medycznym. To po prostu się zdarza. Bo poronienie było stosunkowo późne i treści do oczyszczenia jest sporo w tym wieku ciąży, a wszystko jest mięciutkie, i przy procesie łyżeczkowania bardzo się rozmazuje. Każdy lekarz boi się, żeby nie przedrzeć macicy podczas łyżeczkowania na zew. A latarki tam ani żadnego źródła światła nie ma. To tyle w kwestii aborcji i jej bezpieczeństwa dla kobiet chciałam przy okazji tego wpisu zostawić. Po zabiegu aborcji są realne medyczne powikłania, zagrażające zdrowiu i życiu kobiet o których niewiele, albo w ogóle się nie mówi. Powikłania związane z zdrowiem psychicznym to osobna historia.

Stąd też moje głębokie przekonanie, że nie da się zabić i żyć w zdrowiu. Ani psychicznym ani fizycznym ani duchowym.

 Ale da się w zdrowiu przejść traumatyczne wydarzenia i przejść żałobę nauczyć się czegoś nowego i żyć dalej. Da się dzięki podstawowej wiedzy psychologicznej o emocjach o ochronie zdrowia psychicznego, dzięki praktykowaniu tej wiedzy w życiu, dzięki równowadze, rozwojowi duchowemu, wsparciu bliskich i wsparciu specjalistów. 

Po moich traumatycznych wydarzeniach na jakiś czas naprawdę się zatrzymałam. Już wtedy potrafiłam sobie pomóc w bólu psychicznym. Potrafiłam pomóc rodzinie bo znałam metody. Wiedziałam, gdzie szukać pomocy. Szczególnie chodzi mi o dzieci. Wiem, że z tego powodu było mi nieco łatwiej. Wiara w Boga i jego Opatrzność niezmiernie mi pomagała. To Bóg wszystko dał i wszystkim się zaopiekował byśmy dali radę to przekroczyć. Jego działania cały ten czas odczuwałam. Na rozpoczęcie uroczystości pogrzebowej przywitano nas pieśnią Bóg jest miłością i jej słowa pomogły mi uruchomić proces pożegnania z córką i oddania jej Bogu, który bardzo mi pomógł wręcz uratował. Pomnik i grób pomaga żyć pamiętać i oddawać. Dzięki temu ona żyje i jest z Nami na każdym etapie naszego rodzinnego życia. Nie jest to temat tabu i nie rozrywa mi serca. Choć nie mogę jej przytulić i nie mogłam jej przewinąć ani okąpać a w wymiarze fizycznym jedyne co mogę to przytulić zimny kamień na cmentarzu i zapalić świece na jej grobie to duchowo i emocjonalnie codziennie rozgrzewa mi serce i codziennie jest z nami w myślach i sercach.

Czas leczenia….

Obie te sytuacje strata córki i przeżycie krwotoku a później choroby i proces leczenia wygenerowały różne refleksje związane z tymi okolicznościami. Jak już wspomniałam spowodowały one, że prawdziwie się zatrzymałam. W kilka miesięcy później pojawiła się globalna pandemia Covidowa. U nas w Polsce dotarła w marcu ubiegłego roku.  Spędziłam piękną wiosnę z dziećmi i rodziną u mnie w domu i przy domowym placu. Przestałam uciekać i zmierzyłam się z tym co się wydarzyło ale przede wszystkim z moim brakiem umiejętności odpoczywania. Bo z śmiercią Agnieszki emocjonalnie pracowałam cały czas. Nie działałam na zasadzie wyparcia, konfrontowałam się z moimi emocjami dialogowałam z Bogiem i bliskimi ale nie dawałam sobie czasu na większą refleksję i na regenerację fizyczną. Chciałam to zagłuszyć. Wtedy zrozumiałam co to jest odpoczynek, dlaczego on mi jest potrzebny, dlaczego nie można cały czas biec i dlaczego on ważniejszy od pogoni za marnością. Dopiero wtedy zrozumiałam to Boże zdanie, które tak dawno mi posłał jako odpowiedź na moje napastliwe pytania a którego nie potrafiłam przyjąć. Gdybym nie dała sobie tego czasu, uporałabym się ze strata dużo później, a istnieje również ryzyko, że nadal bym uciekała i nieco siebie oszukiwała. Dlatego ten czas był błogosławiony. Refleksja, czas z rodziną, brak pośpiechu i świadome odpoczywanie. Wszystko wskoczyło w swoje miejsce a brakujące puzzle się odnalazły.

Konsekwencje braku równowagi….

Zaczęłam widzieć co mi brak równowagi robił. Co on robił mojej rodzinie. Jakie niósł konsekwencje.  Pospiech, który generowałam nieświadomie dawałam moim dzieciom i mojej rodzinie. Zadaniowość czasem grała pierwsze skrzypce, co powodowało, że dzieci czuły się na drugim planie. Z bólem przyznaję, że bywały takie sytuacje. Wartości, które w teorii miałam dobrze poukładane z powodu braku równowagi nie potrafiłam ich realizować. Żyłam trochę od zadania do zadania. Od pożaru do pożaru. Mimo, że sporo o rozwoju duchowym, osobistym i budowaniu relacji świadomości emocji już wiedziałam. Paradoksalnie też sporo o równowadze już wiedziałam A mimo to nie potrafiłam tego do końca realizować ani budować w swoim życiu.

W takich okolicznościach przyrody kiedy doświadczyłam uzdrawiającej mocy odpoczynku. Uświadomienia sobie tego co naprawdę jest ważne a co marnością. Dania sobie przyjemnego czasu na refleksję i na poszukiwanie sensu tego co mnie spotyka.  Rezygnacji nakładania na siebie wielości zadań i karmienia siebie uzależniającą adrenaliną zaczęłam budować równowagę. Uporządkowałam się sama ze sobą. I nadal jestem w drodze.

Dziś wiem, że bez Bożej równowagi wszystko jest marnością. Dziś wiem, że wszystko ma sens nawet najtrudniejsze życiowe doświadczenia. Nie warto przed nimi uciekać. Ucieczka niesie wiele więcej konsekwencji i wymaga poświęcenia dużej ilości energii. Aborcja w moim przekonaniu jest taką właśnie ucieczką.

I to, że życie jest trudne a w trudnościach dobrze jest szukać sensu, nowych rozwiązań i pozwolić sobie na nowe doświadczenia już wiedziałam i miałam to już dość dawno poukładane. Ale dziś po moich traumatycznych wydarzeniach mam dodatkowe nowe przekonanie, że dostajemy czasem w życiu coś naprawdę trudnego i traumatycznego, i nawet to może być okazją do dalszego rozwoju, okazją do poszukania sensu i tego czego jeszcze mogę się nauczyć, by żyć dalej pełnią życia. To od nas zależy za czym podążymy. Za życiem czy za śmiercią w konfrontowaniu się z życiowymi doświadczeniami. Przekonania zmieniają się w drodze przeżywanych doświadczeń, czasem zupełnie nowych. Dziś wiem, że bez Boga, bez dbania o zdrowie psychiczne, bez tego wszystkiego o czym mówię na zajęciach, które prowadzę i pisze w blogu i bez mojej rodziny, mojej świadomej postawy szacunku i miłości do siebie i innych nie przeszłabym tego o czym napisałam wyżej ani ja ani moja rodzina w takiej kondycji jakiej jesteśmy obecnie.

Równowaga

Dlatego Szukajmy Równowagi. Do tego zachęcam. Równowagi Miedzy zdrowiem duchowym, zdrowiem psychicznym i zdrowiem ciała fizycznego. Między Pracą zawodową, Hobby a Rodziną.  Każdy obszar wymaga zaopiekowania. Zasada 3 nóg ona mnie często ratuje. Człowiek w swej istocie składa się z Duchowości- Psychiki – Ciała fizycznego. W drodze do równowagi wszystkie 3 elementy wymagają rozwoju i równowagi. Nie da się rozwijać tylko duchowości pomijając obszar psychiki i na odwrót. Nie da się rozwijać tylko ciała fizycznego pomijając ducha i psyche. Wówczas zawsze coś będzie chorować i cierpieć niedostatek. Zatem potrzebujemy równowagi między trzema elementami bo tak stworzył nas nasz Stwórca i wszystko do Niego należy.

Moja droga…

Odkrycie tego, że mimo codziennej pracy wdrażanej codziennie w życie wiedzy jaką mam i zdobywam na temat dbania o zdrowie duchowe i psychiczne, zdrowie emocjonalne i zdrowe relacje, i że mimo tego nadal brakuje mi równowagi, którą wydawało mi się, że mam, uświadomiło mi ponownie o byciu w drodze. W drodze życia, wiarą nadzieją i miłością. Mój brakujący  puzzel się odnalazł. Dziś go definiuje i z nim pracuję, żyję i delektuje się życiem. Brak umiejętności odpoczywania, zbyt duża presja nakładana samej sobie, popychało mnie w uzależnienie od przeżywanej adrenaliny wysokiej dawki kortyzolu, pewnie czasem dopaminy. Tak, niestety można się uzależnić od adrenaliny i kortyzolu mocnych doświadczeń. A to zaburza równowagę i zabiera radość i sens życia.

Czy musiało się to wszystko wydarzyć, żebym dotarła do tego? Nie wiem… Możliwe, że nie… po prostu, życie takie jest, że przynosi nam trudne doświadczenia. Nie drążę tego tematu, bo idę do przodu mając życie, radość poczucie sensu i spokój w sercu w głowie i w nogach. To jest bezcenne. I znowu wiem, że z Bogiem wszystko jest możliwe i jeśli coś czeka na nas trudnego On da wszystko czego potrzebujemy, by przez to przejść.

A jaki jest Twój brakujący puzzel do tej całej układanki pod tytułem Równowaga? Spróbuj sobie odpowiedzieć…..

 I ostatnia już refleksja na temat trwającej wciąż szkodliwej w mojej ocenie wojny na poglądy o aborcję i prawa do niej. I Kiedy w sieci krążą zakrwawione zdjęcia, które u tych osób co maja traumatyczne wspomnienia rozdrapują rany. Kiedy widzę zdjęcia mem’ów matki stojącej nad kołyską i stojącej nad trumną mająca udowodnić, że aborcja uchroni ją przed cierpieniem utraty swego dziecka. Jest w mojej ocenie wielką naiwnością. Miałam tę przykrą możliwość wybierania i kołyski dla obu moich synów i trumny dla córki. Mam na swoich plecach przeżycia utraty wiele krwi i jej przetaczania  z powodu powikłań po zabiegu oczyszczania macicy po porodzie mojej nieżyjącej córki. Ale nie mam na swoich plecach decyzji o jej zabiciu. Nie mam tej odpowiedzialności w swoich rękach. I wybór o aborcji to w moim przekonaniu, żaden wybór, żadne rozwiązanie tylko wielki dramat i rozpacz osoby stojącej przed tym dylematem. To nie miejsce na wojnę. To miejsce na wsparcie i miłość…. I kiedy myślę o sobie decyzja o aborcji zabiłaby mnie. Dlatego jestem za życiem, bo za życiem idzie życie a za śmiercią idzie śmierć obojętnie czy duchowa, psychiczna, czy fizyczna. Aborcja w moim głębokim przekonaniu, nie jest żadnym bezpiecznym ani lepszym rozwiązaniem. Zupełnie nie chroni kobiety ani rodziny. Dlatego też dziś już wiem, że o wiele większą wartość niosą traumatyczne wydarzenia, które dopadają nas w życiu kiedy się z nimi zmierzymy. Kiedy weźmiemy się z nimi za bary i je przekroczymy by móc poszukać w nich sensu, by móc żyć i budować życie, relacje i więzi. Ufam Bogu i wielokrotnie doświadczyłam tego zapewnienia płynącego z Biblii  „ wystarczy Ci mojej łaski albowiem moc w słabości się doskonali”.  2 List Do Koryntian Rozdz. 12 werset 9

Wszystkim Wam czytelnikom życzę powodzenia w drodze do równowagi i czerpania pełnymi garściami z doświadczeń życia i wszystkiego tego co ważne, potrzebne, rozwijające i radosne na każdy dzień.

Z Bogiem

MW

P.S.

Jeszcze Tylko kilka informacji proceduralnych

Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 07 grudnia 2001 roku w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi „za zwłoki uważa się ciała osób zmarłych i dzieci martwo urodzonych bez względu na czas trwania ciąży”

  • Jeżeli do poronienia doszło do 20t.c. (Później to już kwalifikacja do przedwczesnego porodu nie wymagane badanie genetyczne) – składamy wniosek o przeprowadzenie badań genetycznych celem ustalenia płci. Na podstawie tego badania szpital wydaje zaświadczenie o urodzeniu dziecka martwego o konkretnej płci
  • Wówczas udajemy się do Urzędu Stanu Cywilnego o wydanie aktu urodzenia dziecka martwego. Nadajemy mu imię i nazwisko
  • Z tym aktem udajemy się do zakładu pogrzebowego. Wówczas rodzinie należy się z ZUS zasiłek pogrzebowy taki sam jak dla każdego innego człowieka. Ponadto jeśli kobieta jest zatrudniona w oparciu o umowę o pracę wówczas przysługuje jej prawo do płatnego zasiłku macierzyńskiego.

To bardzo ważne informacje, o których też rzadko się informuje kobiety i rodziny w rozpaczy po poronieniu. Bo nie zapominajmy, że obok tych kobiet są ich mężowie, partnerzy i często też dzieci, które już z nimi są

Fundacja służy wsparciem dla Rodzin po stracie dziecka – Zapraszamy do kontaktu

e-mail: biuro@fundacjaswiatlo.pl

4 komentarze

  • Hania

    Dzięki za ten wpis Monika, za podzielenie się tym co bardzo intymne i trudne, ale przeżywane z wiarą ma głębszy sens. Bliskie mojemu sercu jest to co piszesz o aborcji, jej przedstawianiu w mediach społecznościowych zarówno przez jej zwolenników jak i przeciwników. Niestety głośno nie mówi się o oczywistych konsekwencjach psychicznych jakie ponoszą matki przez całe życie po aborcji. Piękne jest też to co napisałaś o przeżywaniu straty, pożegnaniu dziecka i odwiedzaniu grobu. Pozdrawiam serdecznie, dziekujac za odwagę napisania takiego wpisu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *